Zawsze trzeba mieć nadzieję!
Dziś roczek chłopców. Tak patrzę wstecz na ten rok. To niesamowite jak wiele przeszli, a my razem z nimi. To niesamowite ilu ludzi już nam pomogło.
Byliśmy dziś na wizycie u logopedy, pani Ani. Super logopeda i człowiek. Z ogromnym podejściem do dzieci. Byłam pewna, że Stefek będzie płakał jak coś zacznie mu robić przy buzi. Wcale nie płakał! Wlała we mnie dużo optymizmu. Zawsze wychodzę z jej gabinetu umocniona, że Adaś zrobił duże postępy. Jeżdzimy tam średnio raz na miesiąc. Stefek był pierwszy raz po zabiegu. Oceniła, że bardzo ładnie mu zrobili. Podpowiedziała ćwiczenia. Chłopcy dmuchali świeczkę… Brak było jedynie tortu. Z tym dmuchaniem to nie żart. Jest takie ćwiczenie dla dzieci po operacji rozszczepów.
Adaś ma przezwisko u nas w domu Chrobotek i Chichotek. Chrobotek ze względu na odgłos wydzieliny znajdującej się w rurce, gdy trzeba już ją odessać. Chichotek, bo bardzo łatwo doprowadzić go do śmiechu.
Z przełykaniem przełom ! Pani Ania kazała próbować częściej płyny, spróbować z butelki. Adaś całkiem ładnie zaczął ssać smoka uspokajacza. Oczywiście nie tak jak zdrowe dzieci, bo ma wciąż szerokie usta. Dziś po raz pierwszy Adaś zjadł pół deserku. To takie małe przełomy, które wlewają nadzieję, że na końcu tego tunelu zwanego „sonda” jest zielone światełko. Uda się! Coś mnie jednak zaniepokoiło. Jakiś czas temu, może miesiąc wstecz czy dalej dawałam czasami Adasiowi do przełykania soczek. Wówczas w trakcie i po przełykaniu na czole z jego prawej strony robiły się czerwone placki, jakby przekrwiona skóra. Nie wiem skąd. Dziś było to samo podczas deserku, a przecież nie był taki rzadki. Może to z powodu wysiłku? Nikt z lekarzy nie potrafi mi tego wyjaśnić.
Brak komentarzy »
RSS feed for comments on this post. TrackBack URL