Co z operacją?
Na początku listopada 2011 dowiedzieliśmy się, że z powodu choroby chłopców we wrześniu ich operacja została przełożona na 05.01.2012.Niestety mamy 12.01,a my wciąż nie po operacji. Cały grudzień był ciężki, bo cała trójka po kolei się pochorowała. Najpierw zaczęła Ania. Jakieś gardłowe sprawy. Kaszel, doszła gorączka. Nie było aż tak źle. Stefek wiele przebywa z Anią, więc to była kwestia kilku dni jak się zaraził. Niestety gorszą ma odporność i organizm słabo walczył. Przez kilka dni gorączka. Zero apetytu, co u niego rzecz niespotykana. Na ogół ciągle głodny. Ostatnio wkoło mówi „Bardzo jestem głodny”. Apetytu nie miał, bo z powodu kaszlu cofa mu się z brzuszka. Jak mu się cofnie (nieraz aż zwymiotuje z kaszlu), to już nie chce jeść. Marudzi do potęgi n-tej. Coś strasznego. Skończyło się na antybiotyku.
Już myślałam, że Adaś się nie zarazi, bo trzymał się dzielnie. Niestety ze środy na czwartek przed Świętami zaczął kaszleć.Ranow czwartek miał lekki stan podgorączkowy. Wydzielina coraz gorsza i już byłam prawie pewna, że złapał to COŚ od Ani i Stefka. W piątek przed Wigilią gorączka już większa i całe Święta walka z gorączką. Co się udało ją zbić, to po 6 godzinach prawie 39. Adaś umęczony, a my razem z nim. Zaczął brać antybiotyk. Nie lubię go osłabiać antybiotykami, bo już ich miał wystarczająco dużo w swoim krótkim życiu. Minęło kilka dni i nie przechodziło. Dopiero po zmianie antybiotyku było lepiej.
To wykańczające, kiedy w przeciągu 3 tygodni non stop choruje jakieś dziecko. Jedno kończy marudzić, drugie zaczyna. Całe szczęście, że nie cała trójka naraz, bo tego można nie wytrzymać psychicznie.
A najbardziej odporny na ból, niedostatki chorób jest oczywiście Adaś. Jego trzeba dawać za przykład innym dzieciom. Nawet w gorączce się uśmiecha.
Tydzień przed Świętami dałam Mamie wolne i sama walczyłam z całą trójką. Ania nie mogła chodzić do przedszkola. Na dwór nie mogłam wyjść, bo Adaś nie wychodzi w taką pogodę; zresztą ciągle ktoś z gorączką. Ciągle więc w domu. Na głowę szło dostać. Oj nerwy puszczały; krzyknęło się nieraz. Po prostu byłam przemęczona. A ten co ma dzieci, rozumie i wie jak czasami potrafię wyprowadzić z równowagi, a zwłaszcza kiedy chorują.
W tej całej sytuacji mojego zmęczenia, przy przebieraniu Adasia do spania była obecna Ania. Tłumaczyliśmy jej, że rodzice są zmęczeni, bo opieka nad trójką dzieci, choroby itp. A na to Ania. Aż wierzyć się nie chciało, że dziecko 4 i pół lat potrafi tak rezolutnie wymyślić coś w tym stylu „ To po co macie tyle dzieci?” W sensie, że gdybyśmy mieli tylko Anię, nie bylibyśmy tak zmęczeni i mieli więcej czasu tylko dla niej. Ja jej grzecznie wytłumaczyłam, że wtedy nie miałaby z kim się bawić, nie byłoby jej tak wesoło jak teraz , kiedy gania się ze Stefkiem. Trzeba cieszyć się, że BÓG dał jej dwóch braciszków.