Ciąg dalszy
TOMOGRAFIA ADAMA
Tego dnia, co Stefek miał operację Adaś miał umówiony tomograf. W znieczuleniu ogólnym. Na szczęście udało się gładko założyć wkucie, za pierwszym razem i wszystko poszło sprawnie. Ciotki pielęgniarki witają Adasia jak starego bywalca. Znieczulenie było lekkie, bo tomografia nie trwa długo. Byłam bardzo ciekawa co wyjdzie, jeśli chodzi o przewody słuchowe, bo pod tym kątem było pierwszy raz badane.
Opis dopiero miał być gotowy na czwartek rano. Zobaczyłam go dopiero tydzień później, bo w czwartek wypuszczono nas do domu.
Opis tomografii:
„Wykonano badanie TK twarzoczaszki i kości skroniowych, jednofazowo.
Po stronie lewej twarzoczaszki uwidoczniono skośną szczelinę przechodzącą przez
wyrostek zębodołowy szczęki, podniebienie twarde, jamę nosową i sitowie do oczodołu przez jego przyśrodkową ścianę. Nie uwidoczniono lewej zatoki szczękowej, prawa –wykształcona. Ponadto po stronie lewej widoczny ubytek w gałęzi żuchwy. Spłycona panewka prawego stawu skroniowo-żuchwowego. Deformacja lewej strony twarzoczaszki. Lewy oczodół położony jest bocznie i poniżej względem prawego. Lewa kość jarzmowa hypoplastyczna, Nie ma prawidłowego łuku jarzmowego po tej stronie – widoczny jedynie słabo wykształcony wyrostek skroniowy kości jarzmowej.
Mała, dysplastyczna i niżej położona względem strony prawej małżowina uszna lewego ucha. Nie widać lewego przewodu słuchowego zewnętrznego. Struktury ucha
środkowego i wewnętrznego obustronnie położone na tym samym poziomie. Po stronie lewej można wyodrębnić przewód słuchowy wewnętrzny, który jest wyraźnie węższy niż po stronie prawej, strukturę mogącą odpowiadać ślimakowi i bezpowietrzną jamę bębenkową z widocznym elementem kostnym odpowiadającym kosteczkom słuchowym. Nie uwidoczniono kanałów półkolistych.
W uchu prawym bezpowietrzna jama bębenkowa z widocznymi kosteczkami
słuchowymi i bezpowietrzne komórki wyrostka sutkowatego. Pozostałe struktury ucha
środkowego i wewnętrznego po stronie prawej widoczne.”
To że przewodu zewnętrznego lewego nie widać wiadomo od urodzenia, bo można było to sprawdzić naocznie. Nie wiadomo było co z uchem wewnętrznym i środkowym. Nie jestem specjalistą audiologiem i nie wiem czy coś z tego można zrobić, ale faktem jest, że coś ma. Musimy więc skonsultować. Planujemy więc wybrać się znów do Warszawy… do Insytutu Fizjologii i Patologii Słuchu.
DO DOMU
W czwartek rano dowiedzieliśmy się, że jednak musimy jak najszybciej uciekać do domu, bo są nowe zachorowania na rota wirusy, pomimo reżimu. Ustaliliśmy, że zdjęcie szwów u Stefana będzie 15.02, w następną środę. We wtorek przed tą środą wieczorem dowiemy się czy mamy też zabrać Adasia na operację w czwartek.
Oj podróż była ciężka. Stefek marudził. Apetyt mu wrócił po operacji i ciągle był głodny. W koło powtarzał: głodny jestem, nudzi mi się, nie chcę tu być. Jak byliśmy w szpitalu, to chciał do domu. Jak wracaliśmy do domu mówił, że chce do … szpitala.
W DOMU
W domu już było łatwiej. Ani jeszcze nie było. Przed naszym wyjazdem do szpitala pojechała z Babcią do Dziadka. Wróciła w niedzielę. Śmialiśmy się wszyscy, że Stefek ma wąsy. Ładnie się goiło. W domu miał co robić, więc tak nie marudził. Jak pomyślałam, że w środę rano znów jedziemy do Warszawy już mi było słabo ze zmęczenia.
WTOREK PO POŁUDNIU
Nie wiedziałam czy pakować Adama do szpitala czy też nie. Dr Surowiec podał nam nawet prywatną komórkę. Miał rozmawiać z Panią Prof. I mieli zdecydować czy będzie operacja w czwartek. Po 18 zgodnie z ustaleniami dzwoniłam. Nikt nie odbierał … Aj nerwy. W końcu Pan dr sam zadzwonił do mnie. Miło, że nie trzymał nas w niepewności. Rozumiał, że przed nami długa droga i trzeba spakować co nieco. Decyzja zapadła. Operacja odbędzie się w czwartek.
Pakowałam i pakowałam. Nigdy nie wiadomo jak długo po operacji będziemy. Stefek miał po wyjęciu szwów i konsultacji ortodontycznej wracać z Tatą do domu.
WYJAZD
Widzieliśmy, że warunki pogodowe będą trudne, ale nie sądziliśmy, że aż tak …To wtedy były te śnieżyce. Coś strasznego. Drogi nie odśnieżone. Wstaliśmy o trzeciej w nocy, a dojechaliśmy półtorej godziny później niż tydzień wcześniej, kiedy wstaliśmy o czwartej. A ile było nerwów? Nawet autostrady nie były odśnieżone. Na szczęście mój Rafał jest świetnym kierowcą i dowiózł nas w całości.
KONSULTACJA ORTODONTYCZNA STEFKA
Najpierw mieliśmy ustaloną konsultację ortodontyczną Stefka. W poprzedni czwartek byliśmy też w poradni, ale nie chciał w ogóle otworzyć buzi. Dr Surowiec chciał wiedzieć, co z przeszczepem do dziąseł.
Pani dr w formie zabawy przekonała Stefka, aby pokazał ząbki. Cały tydzień to ćwiczyliśmy. Udało się. Z jej punktu widzenia robić przeszczep.
To dla mnie wszystko takie dziwne, bo rok wcześniej mieliśmy już przecież termin operacji na przeszczep. Kazano nam jednak dwa tygodnie wcześniej pojechać do poradni ortodontycznej po ostateczne pozwolenie. Wówczas Pani ortodonta powiedziała, że w żadnym wypadku, bo Stefek ma za wąską szczękę. Za rok do kontroli i najpierw aparat, a potem przeszczep.
W tym roku …okazało się, że ta Pani już nie pracuje. A Szefowa poradni ortodontycznej wychodzi z założenia, że przeszczepy robić jak najwcześniej, a potem korekta aparatem.
Gdyby więc rok wcześniej trafił na inną Panią przeszczep może już dawno byśmy mieli za sobą, a tymczasem mamy termin na 15.10.2012. Prawdopodobnie w dwóch operacjach, bo na jedną będzie za dużo.
WYJĘCIE SZWÓW
Coś strasznego !!!!!!!!!!!!!!!! Nie byłam przy Stefku jak mu szwy wyciągano, bo akurat Pn dr poprosił Adama, aby wypisać dokumenty do przyjęcia na oddział. Najpierw wyciągał mu szwy Pan dr, a trzymała Stefka Pani pielęgniarka i mój Rafał. Nie mogli go utrzymać, więc się zamienili. Pan dr trzymała, a pielęgniarka usuwała. Cóż się dziwić, kiedy zupełnie na żywca. Każde normalne dziecko broni się jak się da przed takim bólem i nie pomogą żadne tłumaczenia w stylu. Nie ruszaj się, bo będzie bardziej bolało. Po wyjęciu szwów był tak spocony jakby po kąpieli.
Jak już ostygł poszliśmy z Adasiem na Izbę Przyjęć. Zaprowadzili nas na oddział i w drogę powrotną, a my z Adasiem w szpitalu.
Adaś słabo nam sypia w podróży, więc jak już dostał swoje łóżeczko padł na ponad trzy godziny. W końcu go budziłam po 19.
OPERACJA ADASIA
Cały czas była mowa, że operuje Pani Prof. Nie wiedziałam do końca w końcu co będzie operowane. Niestety tym razem wkucia nie udało się założyć. Pielęgniarki męczyły się i Adasia ok. 20 minut. Po czym się poddały. Miał być wkuty na bloku. Niestety w związku z tym nie mógł dostać kroplówki.
Ok. 10 przyszła zobaczyć nas Pani Prof., więc wiedziałam, że jest. Była oburzona, bo okazało się, że blok zajęty. Jakieś małe dziecko pilne. Powiedziała, że jak się nie zwolni w ciągu godziny to ona nie będzie czekać. Myślałam, że się rozpłaczę, że operacja się nie odbędzie. Mówię Wam jaki to nerwy przed taką operacją.
W końcu stanęło na tym, że operował Adasia sam dr Surowiec. Pani Prof. poszła … Teraz spieszy się jej do prywatnej kliniki, swojej własnej. A operowała wcześniej Adasia trzykrotnie. Myślałam, że ruszą dalej lewe oko. Okazało się po przeanalizowaniu zdjęć tomografii, że najpierw trzeba zacząć od oczodołu. Adaś ma tam ubytek kości, bo szczelina przecież była rozległa aż pod nos i oko. Pan dr zrobił więc mu przeszczep z kości z biodra do szczeliny w szczęce. Duży był brak.
Już nieco przywykłam do nerwów podczas, gdy Adaś jest operowany. W końcu to już piąty raz. Czytałam spokojnie książkę i czekałam w naszej sali jak pielęgniarka mnie zawoła. Na blok wzięto go o 11.30, a 14 już był po.
Jak zwykle po operacji pluł krwią. Zawsze serce mi się kraje jak mam go odsysać z rurki z takiej krwi. Normalnie jak z rany. Sala pooperacyjna mała. Akurat Adaś leżał obok kaloryfera. Sucho. Po wcześniejszych operacjach był na takiej Sali przez noc, gdzie rodzicom nie wolno być przy dzieciach. Operował nas dobry lekarz. Zawsze mieliśmy problem, że lekarz prowadzący się nie angażował, bo nie operował. Tym razem było inaczej. Czułam, że z Panem dr można porozmawiać. Poprosiłam go więc, aby wyraził zgodę na przeniesienie Adasia na noc do naszej Sali. Tam zupełnie inne powietrze, a i tak ja najlepiej się nim zaopiekuję w nocy. Zgodził się !!! Wiedziałam, że będę miała ciężką noc, ale może Adasiowi będzie lepiej. Obstawił go lekami przeciwbólowymi. Podobno wyjęcie kości z biodra bardziej boli niż w buzi. Następnego dnia dowiedziałam się, że dostawał morfinę.
Robiliśmy po operacji więcej inhalacji z soli fizjologicznej, aby oczyścić jego oskrzela. Noc nie była tak tragiczna. Na Oddziale dużo rodziców, bo po wstrzymaniu operacji z powodu rotawirusów musieli nadrobić. Zabrakło dla mnie materaca. Normalnie śpi się na rozkładanych bezpośrednio na podłodze materacach o grubości ok. 10 cm. Z pomocą przyszła pielęgniarka. Pozwoliła zabrać cienki materac z łóżka przy bloku operacyjnym.
Na bloku założono Adasiowi wenflony w stopach. Zastanawiałam się na jak długo wytrzymają??? Kiedy widzę takiego umęczonego Adasia, to tylko płakać się chcę. Jak wiele cierpienia już przeszedł i ile go jeszcze czeka? A mnie razem z nim?
Pan dr tłumaczył, że u Adasia bardzo ciężko operować, bo dużo bliznowców. Tyle razy cięty i blizna na bliźnie. Powiedział, że przeszczep może wypaść, o ile szwy już puszczą, a jeszcze się nie zrośnie.
Na razie nie wypadł J , więc może będzie dobrze.
Razem z nami po operacji na oddziale pooperacyjnym leżała mała roczna dziewczynka. Okazało się, że z Kąkolewa koło Leszna. Pozdrawiamy dzielne kobitki. Niestety w nocy dostała biegunki – rota wirus come back. Jak się dowiedziałam byłam prawie pewna, że Adaś też złapał. Jednak nie. W piątek Pan dr powiedział, że w niedzielę rano może nas wypuścić.
W piątek wieczorem Adaś w końcu zasnął kolo 21. Dostał syropek na wyciszenie … A o 22 czas podania antybiotyku. OK. 21.30 już się położyłam, bo byłam skrajnie wyczerpana. Wyobraźcie sobie, że zasnęłam tak mocno iż nie słyszałam jak weszła pielęgniarka. W końcu się przebudziłam jak usłyszałam szamotanie Adasia. Zanim się wygramoliłam ze śpiworu Adaś dokończył dzieła. Pokopał nogę o nogę i wykopał wenflon. Dostawał silny dożylny antybiotyk Dalacin, aby nie było zakażenia kości. Doustnie tego nie mieli, więc lekarz prowadzących kazał podać Augmentin, który zwykle poddają okołooperacyjnie.
SOBOTA
Na dyżurze sobotnim była kochana Pani dr do rany przyłóż Maria Boczar. Świetna lekarka konkretna kobitka. Zbadała ponownie jąderka Adasia. To ona zakwalifikowała go w marcu zeszłego roku do operacji jąderek. W X 2011 byliśmy z powodu problemów z gastrostomią u chirurga z Poznania. Przy okazji poprosiłam o sprawdzenie jąderek. Powiedział, że jest. Jak się ucieszyłam. Jedna mniej operacja !!! HURA!!! Ale jednak przedwcześnie. Pani dr Boczar nie była zadowolona. Wysłała nas jeszcze w sobotę na USG jąderek. Już myślałam, że nie damy rady zrobić. Adaś nie chciał wyprostować nóżek. Nie wiedział co mu będzie robić ta Pani z tym żelem i tym dziwnym przyrządem w ręce. W końcu jak zaczęła, to się przekonał, że nie utną mu jąder tylko zbadają. Nie ma co się dziwić. Lewe biodro obolałe.
Niestety wyszło, że oba są wysoko w kanałach pachwinowych. Oba do operacyjnego sprowadzenia. Załamać się idzie. Jednak operacje i to chyba nawet dwie, aby rozłożyć ewentualne komplikacje z zapaleniem. Prawdopodobnie jest przepuklina. Trzeba się tym zająć.
Strategia dalsza jest więc taka, że najpierw wycinamy skórzaka z prawego zdrowego oka w CZD, a potem jąderka.
Skoro Adaś nie miał już wenflonów kazano nam chodzić. Dawać środki przeciwbólowe i chodzić. Ojoj, bolało. Adaś kuśtyk, kuśtyk. Nie chciał za bardzo obciążać lewej nogi. Troszkę poczłapał i już więcej nie chciał, bo zmęczony.
NIEDZIELA
Wypis do domu. Dostaliśmy receptę na Dalacin i mieliśmy przejść na doustny giga mocny fe antybiotyk. Ostrzegano nas, ze kupki mogą być luźne, bo niszczy florę. Pocieszałam się, że może chociaż nie zachoruje dzięki temu i nie będzie zapalenia oskrzeli jak zwykle … Na drogę poprosiliśmy o syropek na spanie, aby się nie denerwował. Pani dr zapewniła, że za kwadrans od podania Adasia nie będzie …Nawet zleciła mu mocniejszą dawkę … Adaś mocny zawodnik. Zahartowany w narkozach, lekach przeciwbólowych itp. Nie zasnął na minutę !!! Jedynie był nieco przymulony i nie miał ochoty i siły się sprzeciwiać.
W ten sposób dotarliśmy do domu. Szwy w biodrze miały być zdjęte w rejonie po 10 dniach.
TYDZIEŃ PO OPERACJI
Ciężko! Adaś nie chciał chodzić. Bolało go. W biodrze jeszcze szwy (pięć) i oklejone plasterkiem. Opatrunki zmieniane co dwa dni. Było ładnie. Nic się nie paprało. Adaś raczkował chętnie, ale na nogach nie chciał stawać. W nocy się rozregulował. Nieraz spal w dzień, więc w nocy miał przerwy. Płakał. Nie wiedziałam czy go boli czy już jest wyspany. Bezradność. Nie lubię tego. Nie wiem co się dzieje. Adaś nie powie. Mogę się jedynie domyślać. Noce ciężkie, bo nikt się nie wysypiał.
W dzień robił tak luźne kupki z powodu silnego antybiotyku, że cały do przebrania. Kupy po pas, jak je nazywam.
A ja na skraju wyczerpania – fizycznego, psychicznego. Ile można wytrzymać nieprzespanych nocy???
Po pierwszym pobycie w szpitalu, ze Stefkiem wyskoczyła mi opryszczka pod nosem. Paskudztwo. Musiałam z tym pojechać z Adasiem do szpitala. Osłabienie. Stresy i wyszło. Miałam tak totalnie zatkany nos. Tak jakby mi ktoś korki włożył w obie dziurki. Jak tu oddychać. Wszystko trzeba robić przy Adasiu. Od środy zaczęłam brać antybiotyk, bo było tylko gorzej. Kichania, kaszel, a na dodatek dałam Mamie wolne i kazałam jechać odpocząć. Miałam więc trójkę dzieci na głowie, tak obolałej … Jak zaczęłam brać antybiotyk do tego dreszcze, gorączka i totalne osłabienie. W czwartek tydzień temu Mąż wziął wolne na dwa dni, aby mnie zawieźć do lekarza i bym mogła troszkę poleżeć.
Najukochańszy Mąż na świcie. Zaopiekował się dziećmi. Robił obiady, a ja mogłam odpocząć czwartek, piątek. W nocy nawet Adaś już lepiej spał, bo przestałam go kłaść w dzień. Gorączka non stop do soboty. Tak mnie to osłabiło.
W końcu Adaś się zaraził. W sobotę kaszel w nocy. Nieustanne wstawanie w nocy i odsysanie. W niedzielę gorączka. I tak po kolei. Potem Ania. Potem Stefek. Babcia wezwana w niedzielę do pomocy.
Największy MARUDA to Stefek. Ania gorączkowała jedynie dobę i po pierwszej dobie antybiotyku gorączka zeszła. Stefek dostał gorączki w środę. Wczoraj już było dobrze, a dziś znów gorączka. Takie paskudztwo, FE, FE. Nie chce puścić. POMOCY !!!
Adaś taki osłabiony po antybiotykach, oskrzela słabe i kaszle krwią. Naczynka pękają. Noce ciężkie, a ja tu siedzę i piszę. Trzeba iść spać. Znów musiałam go odessać.
BEZNADZIEJA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kiedy będzie lepiej? Ach kiedy??????????????????
Brak komentarzy »
RSS feed for comments on this post. TrackBack URL