paź
30
2017
2

13 operacja Adasia!

13 operacja Adasia!
Na początku krótko. Było ciężko!!! Coraz ciężej z każdym kolejnym pobytem Adasia w szpitalu. Byliśmy przyjęci na oddział 15.10, a operację mieliśmy mieć 16.10 w poniedziałek. Jak zwykle na początek problem z założeniem wenflonu. Wenflon ma być i koniec. Adaś dostał syrop na wycieszenie – to co dają na głupiego jasia przed operacją. Nie bardzo go to wyciszyło. Był bardziej pobudzony niż zwykle. Pani pielęgniarka mówiła, że tak czasami dzieci reagują. Zwłaszcza te z problemami w układzie nerwowym.
Pierwsze podejście się nie udało. Kolejne było wieczorem. Tym razem dostał hydroksyzynę na wyciszenie i się udało ! Następnego dnia byliśmy na czczo, jak to przed zabiegiem. Wiedziałam, że Adaś nie pójdzie od rana, bo jest kolejnym dzieckiem. Czekamy, czekamy. Jak zwykle nic nie wiadomo o której. W końcu ok. 12 przychodzi dr Dowgierd, że dziś nie zdąży. Przesunęła się pierwsza operacja i jest za późno. Dr w poniedziałki ma po południu poradnię.   Będziemy w środę zaraz od rana. Jako pierwsi.
Powiem szczerze, że się zdenerwowałam. A dlaczego w środę, a nie we wtorek? Pan dr we wtorki operuje w szpitalu dla dorosłych. Cóż zrobić? Trzeba czekać. Akurat w tym tygodniu były same poważne operacje na czaszce z doktorem Laryszem – neurochirurgiem z Katowic, który z nimi współpracuje. Z nami w sali był prawie dwuletni Antek po operacji w poniedziałek (pozdrawiamy Antka i jego mamę Asię) oraz półroczny Tomek (pozdrawiamy Tomusia i jego mamę Kasię) operowany we wtorek. Mieliśmy więc ciężką noc z poniedziałku na wtorek jak i z wtorku na środę. Nie ma co się dziwić, że dzieci płakały. Adaś pomimo podania hydroksysyny na spanie we wtorek wieczorem i tak nie mógł zasnąć. Pobudzał go płacz małego Tomka. Musiałam trzymać go za rączkę i w końcu się położył ok. 1.30.
Pierwszego dnia nie chciał w ogóle wejść do łóżka. Tylko chciał siedzieć w wózku. Na szczęście mam zawsze zezwolenie na wózek na oddziale. Łatwiej mi wtedy go nakarmić i zrobić inhalację.
ŚRODA – DZIEŃ OPERACJI
W poniedziałek pomyślałam, że skoro wkucie założone w niedzielę, to trzeba je przepłukać solą, aby wytrzymało do środy. Adaś taki przestraszony. Wyrywał się na samo przepłukanie wenflonu. We wtorek już nie poszłam do pielęgniarek, a one same nie wpadły na to, że trzeba przepłukać. W środę rano przychodzi pielęgniarka podłączyć kroplówkę, a tu … nie działa. Ale byłam zdenerwowana! Kto go teraz ukłuje? Nie ma jak podać kroplówki, leku na wyciszenie.
Adaś nerwowy. Przeszliśmy na oddział laryngologii do P. Irenki – specjalistki od trudnych ukłuć :-) . Pamiętała Adasia, a jakże. Kłuła go poprzednio do tomografii. Już wtedy był problem. Scena dantejska. Adaś zawinięty w prześcieradło. Na kozetce.Ja siedziałam na nim, aby nie kopał nóżkami. Kolejne  dwie pielęgniarki do pomocy i wciąż nic :-( . W końcu przyszła Pani z naszego oddziału, że wołają go na blok i tam będą próbować zakłuć.
Pojechał więc. Na szczęście ten syrop na głupiego jasia kazano mi podać do PEG-a, więc chyba zaczął działać. Pojechał ze swoim króliczkiem Alilo, który mu gra muzyczkę. Dałam mu krzyżyk na czoło przed blokiem operacyjnym i pojechał. A ja szybko na śniadanie i herbatę, a potem na powietrze wziąć głęboki oddech. Pojechał ok.  8.30, więc przed południem nie wróci. Nim go ukłują, przygotują zejdzie ok. godzina, a potem ok. półtorej założenie dystraktorów. Mówię Wam jakie to niesamowite przeżycia. Już tyle razy odprowadzałam go na blok, a ciągle się przeżywa. Znów cierpienie. Wiem, że to dla jego dobra. Oby się tylko wszystko udało. Tyle osób się modliło. Czułam pomimo wszystko spokój. Jedzie w dobre ręce. Wiedzą co robić. Dr Dowgierd najlepszy specjalista od żuchwy.
Od południa czekałam w pokoju socjalnym dla rodziców. Zawsze można z kimś pogadać i zawsze lżej.W końcu tata Tomka przyszedł mnie zawołać, że Adaś przyjechał z POPu, czyli z sali pooperacyjnej. Niezły z niego zawodnik. Wszystkie dzieci wracają po narkozach na leżąco, a on nie. Na siedząco! Jak zwykle nałyka się krwi do rurki i męczy się. Spodziewałm się, że bolce od dytsraktora będą wystawać u dołu żuchwy jak widziałam u innych dzieci. U Adama było inaczej. Patrzę … z niedowierzaniem. Bolec za samym prawym uchem. W takim miejscu, że nawet małżowina nieco zagięta. A z drugiej strony też na wysokości, gdzie powinien mieć ucho, bo przecież go nie ma z lewej strony. Wtedy nie wiedziałam, że te bolce się załamują. Myślałam, że odstają poziomo do twarzy. Jak on będzie spać??? Dlatego nie chciał się położyć. Spał na siedząco. Stopniowo obniżałam my plecy w łóżku i w końcu się położył. Na pewno go nie bolało, bo o to dbają. Dostawał morfinę i perfalgan dożylnie przeciwbólowo. Na szczęście na bloku założono mu dwa wenflony. W prawej ręce i w lewej nodze, w stopie. Jak tylko zbliżała się pielęgniarka z czymś do podłączenia Adaś wpadał w panikę. Był przerażony. W końcu założono mu przedłużkę do wenflonu i nie trzeba było podchodzić za blisko do rączki. Noc przebiegła nad wyraz spokojnie. Adaś ładnie spał. Następnego dnia niestety rano okazało się, że wenflon w rączce nie działa. Została tylko stopa… W środę dr Dowgierd już nie przyszedł porozmawiać, a w czwartek podczas obchodu dowiedziałam się, że zaczął dwutygodniowy urlop …
Myślałam, że go o wszystko wypytam. Kiedy kontrole. Jak długo się rozkręca itd. Nie wiedziałam jak długo zostaniemy w szpitalu. Przed operacją mówił mi, że z około tydzień, bo zaczniemy rozkręcać dystraktory i zobaczymy czy wszystko idzie dobrze. W czwartek inny Pan doktor powiedział, że w piątek do domu. Przez myśl mi przeszło – świetnie, ale potem  – tak szybko? W końcu dogadaliśmy się na wyjście w sobotę, aby mój Mąż nie musiał brać urlopu. Mieliśmy problem z opieką dla pozostałych dzieci, bo moja Mama, która zwykle nam pomagała, pod koniec sierpnia bardzo brzydko złamała stopę w Poznaniu. Po złamaniu zatrzymała się u mojego brata i byliśmy zdani na siebie. A nie jest łatwo ogarnąć wszystko samemu. W niedzielę jak byliśmy przyjmowani na oddział Ania i Stefek pojechali więc z nami. Pobudka o 3.30, bo droga daleka. W sobotę również przyjechali po nas. Adaś w ogóle nie mógł chodzić z powodu wenflonu w nodze, więc był problem z kupą. Tradycyjnie jak zawsze. Nie robił od wtorku do soboty. Poprosiłam w sobotę o czopek i w końcu poszło.
Z piątku na sobotę bardzo źle spał. Nie mógł zasnąć. Nie chciał się położyć. Nie wiem dlaczego. Musiałam go długo trzymać za rękę i w końcu ok. 1.30 zasnął. W sobotę rano dostał jeszcze kroplówki – antybiotyk, przeciwbólowy, przeciwobrzękowy. W sumie dobrze, że zostaliśmy do soboty, bo dobę dłużej dostał leki dożylnie. Nie lubię być z nim długo w szpitalu, bo jest strasznie duszno. Choć w sali ogrzewanie zakręcone, a okno często otwierane dla przewietrzenia, to i tak jest duszno. Powietrze suche i źle się oddycha przez rurkę.
DOM
O 17.30 dojechaliśmy już do domu. Pięć i pół godziny w samochodzie. Jakie zmęczenie. Po całym tygodniu w szpitalu spałam jak zabita. Adaś też. Spał do 10 godziny! Wyjechaliśmy ze szpitala  z wytycznymi, że na razie nie rozkręcamy dystraktorów. Zmieniamy tylko opatrunki. Odkażamy.  Mamy stawić się na kontroli w czwartek rano o 8. Wyjęcie szwów i nauka rozkręcania dystraktorów.
W domu najlepiej człowiek dochodzi do siebie. Adaś odżył. Przy dystraktorach wciąż się sączyła troszkę krew i osocze.
CZWARTEK – WYJĘCIE SZWÓW
Aby być na 8 rano w Olsztynie nasza pobudka była o 2 w nocy. Na szczęście moja Mama przyjechała, aby przypilnować Anię i Stefka. Wysłać ich do szkoły. Zajechaliśmy na czas. Mieliśmy czekać na korytarzu przy oddziale. Naszego lekarza prowadzącego nie było widać. Dr Dowgierd wciąż na urlopie. Martwiłam się jak uda wyciągnąć się te szwy. Po obu stronach żuchwy ok. 4 cm szycia. Ok. 8.30 pojawił się dr Rafał i poszedł wykonać obchód. Po czym przyszedł i powiedział, że teraz nie zdąży nas załatwić, bo musi iść na blok do jednej operacji, co potrwa ok. półtorej godziny. Mój Mąż był gigantycznie wkurzony. My tu z daleka. Budzimy dziecko o 2 w nocy, żeby zdążyć na wyznaczoną godzinę … A Pan dr mówi, że możemy iść na kawę i żadnego przepraszam, że tak wyszło … Bez komentarza. Ja wszystko rozumiem, ale chyba można jakoś planować pracę ??? Cóż było robić. Poszłam z Adasiem się przewietrzyć, a Rafał do samochodu zrobić jakąś drzemkę, bo powrotna droga tego samego dnia.  Krótko przed 10 zadzwoniła Pani sekretarka medyczna, żebyśmy przyszli na oddział, bo obsłuży nas inny lekarz. Całe szczęście. Dostaliśmy urządzenie na wypożyczenie do kręcenia. Dr nam pokazał jak to robić. Jeden obrót urządzenia a la śrubokręt 360 stopni rano i wieczorem. Wszystko poszło sprawnie. Ok. 7 rano podałam Adasiowi hydroksyzynę, aby go wyciszyć.Zawinęliśmy go w prześcieradło. Tata trzymał. Mama trzymała. Pielęgniarka trzymała i poszło super. Wszystko razem może około 10 minut. Powrót do domu – kolejne prawie 6 godzin. Adaś twardy zawodnik. W samochodzie słabo sypia. Trzeba przecież obejrzeć świat. W nocy pięknie świecą się lampy. Zdrzemnął się tylko troszeczkę  w drodze powrotnej.
PO WYJĘCIU SZWÓW
Po usunięciu szwów już zupełnie odżył. Adaś grzeczny! Bez problemu daje rozkręcać dystraktory, a tak się martwiłam czy sama mu dam radę to zrobić. Mama wróciła wczoraj do Poznania, bo zaczyna od jutra rehabilitację na stopę. Dziś Stefek jechał z Tatą do ortodonty do Poznania na 8 rano, więc sama musiałam ogarnąć Adasia. Udało się! Jaki on się zrobił mądry. Tłumaczyłam mu, że nie ma nikogo do pomocy i musi być grzeczny i BYŁ !!! Już w ogóle nie widać po nim w sensie psychicznym, że niedawno miał operację. Bryka na całego. Aż się boję. Przestraszyłam się, bo dziś spadł mi z łóżka. Na szczęście nie w okolice twarzy do przodu. Jak tu go upilnować? Adaś jest naprawdę wyjątkowy. Myślałam, że będzie jeszcze gorzej.
W szpitalu pomimo tego wszystkiego co przeszedł nie było najgorzej. Kochany z niego chłopczyk. Rozbraja nas swoim dobrym humorem.
ZABAWA W PSA
Dziś tak spontanicznie zaczęliśmy się bawić w psa. Wzięłam skakankę i obwiązałam Adasia a la smycz. Chodziliśmy po całym domu i Adaś udawał, że je przysmaki z ręki. Pokazywał gestem na nogę – jak się pokazuje na psa. Komicznie to wyglądało. Cały Adaś !
Dobrze, że jest taki dzielny. Dzięki temu i ja muszę być dzielna! Matka  wiele potrafi przetrwać dla swojego dziecka. Taki nasz los i damy radę ! Zawsze dziękuję Bogu, że spotykamy takich wspaniałych ludzi na naszej drodze. Po kolejnej operacji mamy nową znajomą z Olsztyna – Asię i Antka oraz Kasię i Tomka z Kielc. Buziaki. Super mamuśki. Razem dałyśmy radę. W jednej sali od niedzieli. Ja byłam sama bez zmiennika, więc zawsze mi zerknęły na Adasia i przypilnowały, kiedy szłam pod prysznic, na śniadanie czy siku :-) .
Napisane przez Beata in: Uncategorized | Tagi: ,
sie
16
2013
0

DZIEWIĄTA OPERACJA ADASIA

Lipiec był bardzo zabiegany, więc nawet nie znalazłam sił, aby opisać nasze przeżycia z turnusu neurologopedycznego. Byliśmy na turnusie całą rodzinką od 30.06 do 12.07. Dziś będą relacje z ostatniej operacji Adasia, która odbyła się 25 lipca, w czwartek.

Mieliśmy termin przyjęcia do szpitala na 22 lipca, w dzień 5. urodzin chłopców. Jechaliśmy do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka już nie wiem po raz który … W każdym razie na tym Oddziale to miała być 7 operacja Adasia (dwie mieliśmy w Centrum Zdrowia Dziecka). Myśleliśmy, że operacja będzie dnia następnego. Adaś był w dobrej formie. Wyniki miał świetne. Już dawno nie miał tak niskich leukocytów, które świadczą, że organizm nie walczy z żadną infekcją. Miał tylko 7,89 …a przed poprzednią operacją z kwietnia powyżej normy, bo 17,49. Zwykle na Oddział Kliniki Chirurgii Dzieci i Młodzieży przyjmą z leukocytami poniżej 10.

Zaplanowany był do operacji rozszczepu powieki oka lewego. Miał operować dr Surowiec z doktorem Piwowarem. Trudny temat, bo Adasia lewe oczko, a dokładnie spojówka jest pokryta skórzakami, tkanką. Nie widać tam normalnej spojówki. Wcześniej okulista dr Prost z Warszawy kazał usunąć te skórzaki przy okazji operacji plastyki powiek. Chirurdzy po prostu się bali. Najlepiej gdyby podczas operacji na bloku stanął okulista, ale w IMID nie ma okulistyki. W przypadku potrzeby konsultacji okuliści przyjeżdżają z innych szpitali. Dr Surowiec powiedział, że chce jeszcze skonsultować Adasia okulistycznie i na pewno nie będzie operowany we wtorek :-(

To szkoda, bo w szpitalu najlepiej być jak najkrócej. Warunki są jakie są. Matki śpią na materacach udostępnianych na Oddziale, które kładzie się bezpośrednio na podłodze. Dzieci w  nocy płaczą, bo są po operacjach. Sale są na ogół dwuosobowe. Czasami współlokatorka chrapie :-)

Akurat dr Surowiec miał dyżur. Powiedział mi, że będzie konsultacja okulistyczna. Adaś w końcu zasnął przed 21 i nie sądziłam, że konsultacja okulistyczna się jeszcze odbędzie. Ok. 21.30 przyszła pielęgniarka, że musimy zakropić Adasiowi oczka, bo będzie okulistka … O tej godzinie??? Nie chciało mi się wierzyć. Adaś się wkurzył, bo ledwo zasnął, a coś od niego chcą. Położyłam się zmęczona podróżą, po wczesnym wstaniu, bo ok. 4.30. Krótko przed 23 przychodzi dr Surowiec i robi nam pobudkę, bo okulistka. Zapraszamy do zabiegowego … Adaś wściekły, że go obudzono. Przyszła Pani dr Seroczyńska z CZD, którą troszkę kojarzyliśmy z nazwiska z ostatniego pobytu w CZD na okulistyce w sierpniu 2012. Odradziła usuwanie skórzaków z lewego oka. Bardzo źle się to będzie goiło. Sugerowałaby jak najlepsze domknięcie oka, aby tak nie wysychało.

Na początku naszej drogi operacyjnej łudziłam się, że fachowcy zoperują oczko i będzie takie piękne jak prawe. Lekarze nie są cudotwórcami, choć naprawdę czasami działają cuda. Prawda jest taka, że Adasiowi nie da się tak poprawić idealnie tego oka, aby nie straszył dzieci. Tak jest. Dzieci Adasia się boją. To oczko nie wygląda zbyt estetycznie i nawet dorośli się mu przyglądają, a co dopiero dzieci.

Myślałam, że Adaś będzie więc zaplanowany na środę. Jak to na Oddziale ciężko się czegoś dowiedzieć, bo lekarze zagonienie. Operacja za operacją i brak czasu na rozmowę z rodzicami. Na szczęście my już tam wszystkich znamy i wiemy co i jak. We wtorek udało mi się dowiedzieć, że operacja dopiero w czwartek, bo doktory muszą się namyślić jak zrobić to najlepiej. Jak powiedział dr Surowiec, ale jak już jesteście na Oddziale, to na pewno będziecie zoperowani :-) Hi, hi, tylko kwestia kiedy.

Cóż było robić. Dwa dni wypoczynku … Adaś więc wykorzystywał mamę do granic możliwości, a mama się dała :-)  Chciał chodzić, chodzić i jeszcze raz chodzić. Zaglądał wszędzie, a to do dyżurki pielęgniarek, do każdego pokoju. Zawieraliśmy znajomości i pocieszaliśmy innych przejętych rodziców. Adaś dusza oddziału. Pogodynka na całego. Towarzyski i zaczepialski. Jak tylko zauważył jakieś nogi chodzące po korytarzu dawaj za nimi. Koniecznie te nogi musiały iść przed nim. Pozdrawiamy w tym miejscu Biankę, która ganiała się z Adasiem i inne łaskawe nogi :-) Jak spocił się tak bardzo, że wyglądał jak po kąpaniu, chodziliśmy do łóżeczka na odpoczynek. Odpoczywał nieco i dalej w drogę. Drugiego dnia ganiania w środę ja padałam już ze zmęczenia. Ciągle na nogach. Karmienie na nogach i inne zabiegi pielęgnacyjne przy Adasiu na nogach, aż zabolało mnie kolano.

W środę dr Piwowar poświęcił nam czas, aby wyjaśnić co będzie chciał zrobić. Uświadomił mnie, że trudny temat. Obejrzał na żywego oczko. Adaś nie chciał się dać dotknąć, więc dr stwierdził, że po uśpieniu na bloku obejrzy jeszcze na spokojnie. Skórzaka nie chciałby wycinać, skoro Pani okulistka odradzała, ale jeśli będzie wywijał powiekę, to będzie zmuszony go usunąć. Poprosiłam, aby usunięto w końcu wyrostek przyduszny poniżej prawego ucha. To taka kosmetyka. Pikuś, ale jakoś cały czas rośnie z Adasiem, choć można było go wyciąć na samym początku. Poruszyłam też temat zaczątku małżowiny usznej po lewej stronie na policzku. Może to też usunąć przy okazji jednego znieczulenia. Dr uświadomił mnie, że po wycięciu czegoś trzeba zrobić szycie dwa razy dłuższe i wszystko się naciąga, a pod powieką też będzie rana. Za bliska okolica do operacji, ale pomyśli, bo może okazać się, że potrzeba chrząstki do powieki …

Potem dr Boczar, która operowała Adasia na jąderka powiedziała mi, że dr Piwowar ma trzy koncepcje operacji i jeszcze chyba sam nie wie, którą zastosuje.

Czwartek, 25 lipca – dzień operacji.

Byliśmy na czczo. Rano zawołano nas do założenia wkucia. Biedny Adaś, taki pokłuty. Nie ma gdzie zakładać wenflonów. Założono mu w kciuku! Był bardzo dzielny. Kroplówka kapała, a on siedział grzecznie w łóżeczku i czekał aż się skończy. Myślałam, że będzie trudniej czym starszy, a  on taki dzielny. Nie płakał. Patrzył do góry na kroplówkę, tak jakby rozumiał, że tak trzeba. Zaplanowano go jako drugiego, więc długo nie czekaliśmy. Dziwne to uczucie, kiedy zanosi się dziecko na blok operacyjny. Tyle razy już to robiłam i chyba dlatego jestem już o niego spokojna. Zawsze czuję zatroskanie i żal go, że musi przeżyć kolejną narkozę, ale nie ma innej drogi. W sercu czuję pokój, bo wiem, że jest oddawany w dobre ręce. To super lekarze oddani służbie dzieci.

Po operacji zwykle dzieci zostają na oddziale pooperacyjnym, gdzie rodzice nie mogą być przy nich w nocy. Dr Piwowar powiedział jednak, że wolałby, aby Adaś wrócił już na swoje łóżko na Oddział do mamy. Będzie spokojniejszy i : „Pani wie najlepiej, co przy nim zrobić” Miło mi, że lekarze tak mnie dobrze oceniają. Zawsze jestem przy nim i wszystko wykonuję. Pielęgniarki muszą tylko podłączać kroplówki. Nocleg miałam załatwiony, gdyby Adaś jednak wymagał pozostania na Oddziale pooperacyjnym.

Jak tylko zabierają go na blok zawsze wychodzę na świeże powietrze, aby nałykać się na zapas na czas po operacji, aby nabrać sił na dalszą opiekę nad Adasiem. Operacja miał trwać około półtorej godziny. Tak też było.

Dr Surowiec pierwszy pojawił się na oku, więc podpytałam go co się udało zrobić. Pokrótce wytłumaczył i dodał, że dr Piwowar wszystko wyjaśni. Zatem wycięto przedrośle przyduszne poniżej prawego ucha, zwane też chrzęstniakiem; skórzak dość dużą ilość wycięto, bo wywijałby powiekę. Zbliżono kąt oka zewnętrzny. Mały kroczek do przodu. Dr Piwowar mówił, że zastanawiał się nad okolicą oka przy nosie, ale jednak nie ruszył. Za dużo na jeden raz. Zaczątku małżowiny też  nie wycinał, bo zdecydował o jej przydatności do rekonstrukcji małżowiny usznej w wieku nastoletnim. Chciałoby się więcej, ale trudno :-(  Lekarze wiedzą, co robią i oby się dobrze goiło, skoro jednak skórzak wycięty. Adaś od początku trudnym przypadkiem. Wyjątkowym!

Jak zwykle twardy zawodnik. Nie spał po narkozie. Leżał sobie i odpoczywał. Na bloku na moją prośbę zaopatrzono go w zapasowe wkucie na wypadek, gdyby wenflon w kciuku przestał działać. Drugi wenflon był w nóżce. Na dyżurze była dr Boczar. Ja byłam zmęczona. Sama na służbie przy dziecku. Mój Mąż Rafał nas przywozi i wraca do pracy. Nie może być z nami tyle czasu. Co chwile urlop na jakieś wyjazdy. Inni rodzice się zmieniają, więc jest im lżej. Pielęgniarki nawet zachęcały mnie, aby zostawiła Adasia na pooperacyjnym na noc. Miał bardzo dużo wydzieliny. Po znieczuleniu różnie reaguje. Nie wiem od czego to zależy. Może tym razem dostał jakieś inne znieczulenie niż w kwietniu. Wtedy tak bardzo nie pluł, a tym razem ciągle, non stop pluł, non stop odsysany i kto go tak będzie odsysał w nocy. Kto mu zrobi inhalację jak będzie wymagał … Nie mogłam go zostawić. Poprosiłam dr Boczar, aby wyraziła zgodę na przeniesienie go na swoje łóżko na Oddział, gdzie mogę być przy nim. Po 21 przeniosłam go. Utrudzony znieczuleniem w końcu zasnął. Dostał ok. 18 kroplówkę przeciwbólową i spał póki działało. Ok. 1 zaczął płakać, pewnie bolało. Dostał  czopek. Odessałam go. Jak wiele matki mają siły. MIŁOŚĆ MATCZYNA WIELE MOŻE!!! Dziecko czuje obecność matki i na pewno jest spokojniejsze.

26 lipca – piątek.

Wkucie w paluszku działało. Adaś dostawał raz dziennie antybiotyk. Z uwagi na fakt zapasowego wkucia w nóżce mama mogła odpocząć do chodzenia. Adaś nie ruszał się. Jak go położyłam, tak leżał. Jak go posadziłam, tak siedział. Bał się tego wkucia czy co. Wkucie miało być do końca pobytu. W piątek dr Surowiec przekazał nam informację, że możemy pojechać do domu w niedzielę po antybiotyku. Po tygodniu w piątek – 2 sierpnia trzeba wyjąć szwy z powieki w znieczuleniu. Szwy są bardzo delikatne i okolica delikatna, więc pacjent nie może się ruszać. Dr Piwowar kazał nam zaklejać oczko opatrunkiem, aby nie wdało się zakażenie. Mamy kłaść Neomycynę do oka – antybiotyk miejscowy. Adaś był dzielny. Pielęgniarka powiedziała, że może mu coś przynieść na spanie i dostał … Spał lepiej niż noc po operacji. Całą noc. Na Oddziale było spokojnie. Kogo mogli, to wypisali. Dzieci mało. Na szczęście była Magda i Sebastian z Hanią, więc było z kim pogadać w międzyczasie. Adaś taki grzeczny. Nie zdejmował opatrunku. On rozumie, że tak musi być! Mądry chłopczyk! W sobotę nie wołałam już przeciwbólowych, bo wydawało się, że nie są Adasiowi potrzebne takie środki. Jego chyba mniej boli. On chyba mniej odczuwa ten ból. Jest bardziej cierpliwy niż inne dzieci. Adaś się trzymał za to mnie złapały zatkane zatoki. Miałam nadzieję, że choć latem przyjadę zdrowa. Po każdym pobycie w szpitalu coś mi się przyplątuje. To chyba ze zmęczenia, stresu, osłabienie, spanie na podłodze, przeciągi.

28 lipca – niedziela.

Do domu! Mąż dojechał już przed 10. Adaś już zrozumiał, że jedziemy do domu, bo Tata przyjechał. Kroplówka skapała z antybiotykiem i potem Adaś uwolniony z wenflonów. Po wyjęciu wenflonu z nóżki chciał fruwać … Podróż zniósł dobrze.

Ania i Stefek stęsknieni. Ania zawsze przeżywa każdą nieobecność mamy. Nie może spać spokojnie. Porusza jej wrażliwość. W niedzielę przed wyjazdem do szpitala jak szliśmy do kościoła powiedziała, że będzie modlić się w intencji Adasia. Aby operacja się udała. Potem zapytała mnie czy będziemy tak długo w szpitalu, aż do następnej niedzieli. Chodziło jej o to, że jeśli tak, to ona pójdzie do kościoła i pomodli się za Adasia. W czasie operacji jak zadzwoniłam do mojej Mamy, która była z Anią i Stefkiem powiedzieć, że Adaś właśnie ma operację Ania też chciała się pomodlić za braciszka. Przeżywa bardzo. Wiara ma wielką moc! Jak pytam Anię jakiej intencji będzie modlić się na Mszy, to zawsze odpowiada, że za Adasia, żeby chodził, żeby mówił, żeby jadł tak jak my.

1 sierpnia – czwartek.

Znów pokonaliśmy 360 km do warszawy, aby dnia następnego wyjęto Adasiowi szwy z powieki. Oczko ładnie się goiło. Po operacji Adaś wyglądał jak po pobiciu. Dr Piwowar mówił, że jakby Panią ktoś zbił, też by Pani tak wyglądała. Miał limo. Przyjechaliśmy  na noc na Oddział. Pan dr Piwowar zapomniał powiedzieć i wszyscy byli zaskoczeni, co my chcemy po 19 wieczorem na Oddziale. Nie był zaplanowany na bloku do znieczulenia, ale co tam bywa. Dr Piwowar przed urlopem, więc pewnie przemęczony.

2 sierpnia – piątek.

Znów na czczo. Znów kucie. Oj nie można znaleźć żyłki. W końcu się udało. Szwy wyjęte. Adaś po znieczuleniu króciutkim, więc ok. 12 jechaliśmy do domu. Niektórzy mówią nam, żebyśmy się przeprowadzili do Warszawy, bo ciągle tam jeździmy. Za żadne skarby!

W domu to w domu. Adaś szybko dochodzi do siebie. Od razu po powrocie do domu nie widać, że Adaś przeżywa narkozę. Dobrze ją znosi. Nie wymiotuje.

W wypisie miał wpisane – uważać na urazy, a on zeskoczył z łóżka  na główkę. Byłam przy zlewie w kuchni, Adaś w salonie. Nagle słyszę ŁUBUDU. Podbiegam, a Adaś śmieje się. Szuka stymulacji. Lubi fikołki i akrobacje. Chciałby na barana, a nie waży tyle, co niemowlak … ale 16 600 g.

A na koniec optymistycznie – wciąż Adaś dostarcza więcej radości niż łez z powodu tych wszystkich operacji, wyjazdów. I ciągle wydaje się mówić. JA WAM JESZCZE POKAŻĘ!

Napisane przez Beata in: Uncategorized | Tagi:
wrz
12
2012
2

SZÓSTA OPERACJA ADASIA ZA NAMI

Udało się! 30 sierpnia 2012, w czwartek odbyła się szósta operacja Adasia. Z lewego oka, które widzi wycinano mu skórzaka twardówkowo-rogówkowo-spojówkowego. Skórzak wielkości 0,7 na 0,7 utrudniał mu zamykanie oka i tym samym oczyszczanie oka, a najważniejsze powodował ucisk na rogówkę i duży astygmatyzm. Okulary korygowały na 4 dioptrie, a miał 6 dioptrii. Piszę miał, bo po usunięciu astygmatyzm pewnie się zmieni. Zresztą ostatnie badanie wzroku, określenie wielkości wady mieliśmy rok temu.

Z tym skórzakiem to dziwna sprawa. W Poznaniu najpierw chcieli nam go usunąć, ale inni okuliści z Poznania odradzali, bo może dojść do uszkodzenia rogówki. Okulista z Katowic też odradzał. Kazali poczekać do wieku dorosłego. Jak tu poczekać, kiedy skórzak coraz większy i widziałam, że oko coraz gorzej się oczyszcza. To jedyne widzące oko Adasia, więc trzeba o nie dbać jak się da. W Warszawie okulista Prof. Prost, do którego dwukrotnie pojechaliśmy na badania radził usunąć. Dla mnie to takie oczywiste, że skoro powoduje ucisk i większy astygmatyzm to trzeba go usunąć … Ale jednak w medycynie to nie jest takie oczywiste. W końcu w szpitalu Centrum Zdrowia Dziecka usunięto go. Już wcześniej mi wytłumaczono, że skórzak jest wrośnięty wgłąb rogówki. Ścina się go jedynie z wierzchu. Zamglenie na rogówce zostanie więc na dobre. Takie operacje na oku to precyzyjne zadanie. Nie miałam pojęcia, że tam też stosuje się szwy. Założono Adasiowi szwy, ale tylko na spojówkę, aby nie było krwawienia.

Ze szpitala wróciliśmy po tygodniu, w środę 5 września. Zatrzymano nas na obserwacji do tygodnia. Zwykle po takich skórzakach spojówkowych wypuszcza się szybciej, nawet po dwóch, trzech dobach, ale Adasia skórzak był dodatkowo na rogówce, więc lepiej było obserwować na oddziale. Dostawał antybiotyk domiejscowo, co kontynuujemy w domu. Codziennie miał badanie w ciemni czy wszystko goi się poprawnie. Rogówka musi się nabłonkować, jak to określili okuliści. Po prostu zagoić, więc potrzeba czasu ok. 6-8 tygodni.

Bardzo bałam się jak to będzie po operacji. Zwykle dzieci w dzień operacji mają na operowanym oku opatrunek. Ściąga się go dzień po operacji i przykrywa oko takim plastykowym zabezpieczeniem, aby dziecko nie drapało oka. Myślałam, że Adasia chyba trzeba będzie przywiązać, jeśli zakryje się jego jedyne widzące oko. Byłby wtedy ślepy. Na szczęście Pan dr, który operował Adasia – dr Cieślik postanowił nie zakrywać jego oka opatrunkiem z uwagi na jego jednooczność. Jak zwykle napiszę banał ! Adaś był bardzo dzielny. Nie drapał oka! Po prostu NIC. Tak jakby nie był po operacji. Operacja miała trwać około godziny, więc czekałam cierpliwie w poczekalni dla rodziców aż mnie wezwą. Minęła godzina i wciąż czekałam. Dopiero po 2 godzinach i kwadransie wyszedł Pan dr i powiedział, że skórzak był nietypowy … Ja na to, że nic dziwnego, bo Adaś jest nietypowy. Wszystko ma nietypowe :-)   Wszystko przebiegło dobrze, ale potrzebował więcej czasu.

JAK TORPEDA

Po operacji Adaś szybko wrócił do formy. Jednak znów narkoza, a mimo to był taki ożywiony. Spał w nocy normalnie. Przesypiał noce, a w dzień tryskał energią. Pozwoliłam mu raczkować po podłodze w świetlicy, korytarzu. Niech się zaprzyjaźnia z bakteriami. Zawsze go tak ochraniałam i zwykle wracał chory, więc może teraz się uodporni. Jak na razie teoria się sprawdza. Adaś zdrów! Jakoś chyba cudem, bo na oddziale zapanował jakiś wirus gardłowy. Zaczęło się od jednej mamy, potem jej syn- czerwone gardło, kaszel; a potem szło dalej. Szczególnie się nie izolowaliśmy, bo jak ma złapać, to i tak wirusy fruwają w powietrzu. Adaś więc ganiał tego, kto się nawinął.

Wymyślił zabawę w gonitwę. Popychał kogoś od tyłu za nogi, że ma uciekać, a on będzie gonił. Wszystkich ganiał, a najbardziej przypasował mu Sebastianek – dwuletni chłopczyk, ale równy wzrostem z Adasiem.

Pozdrawiamy więc wszystkich ganianych przez Adasia i wszystkie dzieciaczki. Szybciej płynął czas, gdy się pożartowało wspólnie z innymi rodzicami. Pozdrawiamy Astrę i Wojtka oraz ich córeczkę Maję; oraz Amelię wraz z mamą Jolą, oczywiście Dorotkę, Ewelinę i ich podopiecznego Filipka; Andżelę i Lenkę.

BOJĄ SIĘ

Tak już się przyzwyczaiłam do wyglądu Adasia, że zapominam o jego inności. W szpitalu niektóre dzieci bały się Adasia, przede wszystkim chyba z uwagi na jego prawe oko, które z powodu rozszczepu powiek i zamglenia rogówki oraz obrośnięcia spojówki tłuszczakami nie wygląda zbyt zachęcająco. Na szczęście rodzice potrafią wytłumaczyć swoim dzieciom, że Adaś taki się urodził i jest chory, ale chce się z nimi bawić i jest taki towarzyski. Niestety jeszcze długo chyba będzie straszył swoim prawym okiem. Najpierw chirurdzy plastycy planują robić przeszczep do oczodołu, a potem dopiero powiekę. Co do usuwania tłuszczaków z prawego oka opinie są rozbieżne. Chirurdzy prosili, aby zrobili to okuliści podczas wycinania skórzaka. Adasia konsultowała w poradni Pani dr Barbara Chipczyńska, która co prawda już nie operuje, ale jest znawcą od tego typu zmian jak skórzaki, tłuszczaki. Jej zdaniem nie należy wycinać tych tłuszczaków, gdy nie ma zamykającej się powieki. Po wycięciu tych zmian byłaby jeszcze gorsza sytuacja, odsłonięta zupełnie rogówka. Jak ugryźć taki temat. Czasem mam wrażenie, że temat oka Adasia jest zbyt trudny na polskich specjalistów … Nigdy w ten sposób nie myślałam, ale Pani dr Chipczyńska uświadomiła mi, że pod tymi tłuszczakami nie będzie normalnej spojówki. Ciężki temat! W lewym oku w rąbku oka Adaś ma też tłuszczaka. Pani dr nie kazała go ruszać, bo odrasta, paprze się i po prostu lepiej zostawić. Nie przeszkadza tak jak ten skórzak, którego usunięto. Nawet tego tłuszczaka nie widać. Dopiero jak się przytrzyma powiekę, to widać go w prawym narożniku oka, jeśli oko w ogóle ma narożniki he, he :-)

JESTEM DUMNA

Tak generalnie to jestem dumna z Adasia. Jest aniołem. Po operacji nie narzekał. Nie mówi, więc nie narzeka :-)   Po prostu nie płacze, jest cierpliwy. Wszyscy go podziwiali, że taki kochany, spokojny, nie stwarza mamie problemów. Życie go zahartowało i mnie razem z nim. Inne mamy tak przeżywają, kiedy dziecko zjeżdża na blok. A ja nie. Po co przeżywać. Jedzie w dobre ręce. Trzeba operację wykonać i koniec!

Napisane przez Beata in: Uncategorized | Tagi:

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes