lis
09
2009
0

W końcu w domu

W domu jesteśmy od 05.11.2009, ale nie miałam kondycji zasiąść do komputera i napisać Wam parę słów. Jak tylko wróciliśmy złapałam zapalenie krtani i gardła. Czułam się kiepsko. Pewnie to z powodu osłabienia po 11 dniowym pobycie w szpitalu.

Operacja odbyła się 27.10.2009.  Adaś dobrze ją znósł. Tradycyjnie jak zwykle operowała Pani Profesor Zofia Dudkiewicz – Kierownik Kliniki Chirurgii Dzieci i Młodzieży w Instytucie Matki i Dziecka. Wspaniały lekarz i człowiek !!! Znów zrobiła wiele podczas operacji. Operacja trwała około pięć godzin. Jak powiedziała Pani Profesor była długa, wyczerpująca i dramatyczna. Ciężko się operuje Adasia, bo jego mięśnie są jeszcze małe, a trzeba je bardzo naciągnąć, aby przywrócić prawidłową anatomię. Operacja polegała na prawidłowym ułożeniu mięśnia czołowego, który odpowiada za zamykanie powieki oka, operacja rozszczepu powieki, zamknięcie ubytku przy nosie oraz co było dla mnie niespodzianką – połączenie mięśni podniebienno-gardłowych. Pojęcia nie miałam, że w buzi trzeba było jeszcze tak wiele naprawić. Pani Profesor tłumaczyła, że ostatecznie jest już połączony cały pierścień mięśni i z przełykaniem nie powino być już żadnego kłopotu. Kazała ćwiczyć już w szpitalu, ale szło nam bardzo kiepsko. Bardzo szybko Adaś się zachłystywał. Pani logopeda z IMID powiedziała, że przez okolo dwa, trzy tygodnie będzie kiepsko, ale potem powinno być już tylko lepiej. Trzba odczekać, aż rany się zagoją i przestanie go to drażnić. Oby …

Samą operację Adaś zniósł naprawdę rewelacyjnie dobrze !!! Jest naprawdę dzielny. Operacja przecież była rozległa i nie tylko wyczerpująca dla Pani Profesor, ale rownież dla Adasia. Zabrali go na operację o 9.30, a wrócił na salę pooperacyjną o 14.30. Był podobnie opuchnięty jak w lutym, po poprzedniej operacji, więc byłam na to przygotowana psychicznie. W lutym chciało mi się ryczeć jak bóbr. Teraz już wiedziałam, że tak musi być. Krwawił z buzi, nosa, przy oku. Oko było zaklejone opatrunkiem. Po narkozie spał i odpoczywał. Podano mu do rurki tlen, bo nieco spadły mu parametry, tzw. saturacja. Poziom tlenu w organizmie. Maksimum to 100. Niebezpiecznie zaczyna się, gdy spada poniżej 90, a Adasiowi zaczęło spdać do 85, więc go wspomogli. Byłam przy nim do 19. Nie wolno być przy dziecku w nocy na sali pooperacyjnej, więc na noc pojechałam do koleżanki – Ewy. Dzięki Ewuniu, że mnie przenocowałaś i że mogłam pogadać. To było takie dla mnie ważne !!!

Następnego dnia udalo mi się dotrzeć około 7.45. Miał przywiązane ręce do łóżeczka, bo pewnie chciał sobie zerwać opatrunek. Obrzęk już nieco zszedł. Po toalecie porannej zupełnie zdjęto opatrunek, bo najlepiej się goi odsłonięte. Jeszcze wymagał tlenu. Od rana zaczał przyjmować mleko przez sondę – mniejsze porcje. Nawet nie wymiotował. Szybko się goiło. Po południu zapytałam czy Adaś dostaje jakieś środki przeciwbólowe, bo jest taki spokojny. Nie płacze. Pielęgniarka powiedziała, że nie. Nie dają nic na zapas. Jeśli dziecko jest spokojne, to nie otrzymuje. Byłam zaskoczona, że Adaś tak dobrze wszytko znosi. Około południa radził już sobie bez tlenu, ale pozostał jeszcze drugą noc na obserwacji, więc mogłam się jeszcze przespać. Następnego dnia, czyli w czwartek rano wróciliśmy na zwykłą salę na oddział. Sale są dwuosobowe. Jest zwykle małe łóżeczko dla dzieci i większe dla wiekszych dzieci. Matki śpią wówczas albo z dzieckiem na dużym łóżku, albo na materacu. My dostaliśmy małe łóżeczko, więc ja spałam na materacu na podłodze w śpiworze.

Ciężki to czas, kiedy tyle dni się żyje w rozłące z Mężem, pozostałymi dziećmi. Szpital o tej porze roku nie jest przyjazny dzieciom z rurkami tracheostomijnymi. Powietrze jest strasznie suche. Mi było ciężko w nocy. Śluzowki w nosie wysychały, a co dopiero Adasiowi. Miałam swój ssak elektryczny i nebulizator, więc wszystko przy Adasiu ja robiłam w dzień i w nocy. Po operacji budził się. Musiałam go wiązać na noc, żeby nie podrapał sobie ran. Niekiedy w środku nocy robiłam mu inhalację.

Tradycyjnie po operacji dziecko otrzymuje przez kilka dni antybiotyk okołooperacyjnie. Adaś go dostał do soboty włącznie. W poniedziałek po południu zrobił dwie luźne kupki i zaczął kaszleć. Znam go już na tyle, że widzę kiedy zaczyna się coś złego. Noc była straszna. Co godzinę musiałam do niego wstawać, żeby go odsysać. Dostał gorączki 38,4. Powietrze bylo tak suche, że wysuszyło mu wydzielinę w rurce i bardzo się męczył, bo nie mógł jej odkrztusić. Dostał lek na zbicie gorączki. Podczas obchodu poprosiłam o konsultację z pediatrą. Stwierdził, że w oskrzelach słychać furczenia, czyli mówiąc po chłopsku – zapalenie oskrzeli. Trzeba włączyć antybiotyk. We wtorek w ciągu dnia znów gorączka wzrosła do 38,9. Antybiotyk dostał dopiero o 18.00. Męczył się bardzo kaszlem. Czasami dostawał ataki kaszlu i próbował wykrztusić wydzielinę, a nie mógł. Męczył się tak czasem przez godzinę. Mówię Wam. Dramat dla matki, która patrzy na męki swojego dziecka i nie umie mu pomoc.

Ciag dalszy nastąpi jutro, bo już dziś północ, a jeszcze muszę zrobić Adasiowi inhalację.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
paź
25
2009
0

Adaś jedzie na operację!

Dziś będzie krótko, bo jutro pobudka o 4.30, a jest właśnie 22.30. Specjalnie włączyłam komputer, żeby Wam napisać tę nowinę. Jutro jedziemy do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka na operację, ktora prawdopodobnie odbędzie się we wtorek, najdalej w środę. Proszę wszystkich o modlitwę. Żeby wszystko się udało, żeby chirurgom udało się dużo zoperować i żeby Adaś szybko wrócił do formy.

Odezwę się jak wrócimy, a teraz uciekam spać, bo w Warszawie nie będzie raczej przespanych nocy i łóżka też nie będzie :-( .  Jedynie materac i śpiwór – jak na biwaku …

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
paź
25
2009
0
paź
15
2009
0

Aparat słuchowy Adasia

Adaś od wtorku ma aparat słuchowy. Jak na razie jest ściszony, aby nie doznał szoku, kiedy zacznie słyszeć tak jak powinien. Był problem ze zrobieniem odlewu wkładki. Adaś ma nietypową małżowinę uszną. Jak to ładnie określono w pierwszym wypisie ze szpitala – dysplastyczna małżowina uszna. Z tego też powodu zrobiony odlew niezbyt dobrze się trzyma. Czasem się nieco wysuwa i wtedy następuje sprzężenie z aparatem, co Adasia bardzo denerwuje. Według naszej oceny dzięki aparatowi Adaś lepiej reaguje na dźwięki. Po okresie dwóch tygodni aparat będzie ustawiony tak,  jak powinien Adaś słyszeć.

Przełykanie jakoś idzie. Ćwiczymy co najmniej raz dziennie z obiadkiem. Czasem całkiem ładnie, dość szybko łyka. Teraz już nie jest taki spokojny. Wszystko go interesuje. Łyżeczka zmierzająca do buzi jest bardzo ciekawym obiektem poznawczym, zwłaszcza, gdy leci do buzi z transportem. Po takim przełykaniu czasami i Adaś, i ja jesteśmy nieźle poplamieni.

Nie pamiętam czy kiedyś już pisałam, że nasza Ania pewnego dni powiedziała mi, że ona też chce mieć taką samą dziurę w szyi jak Adaś. To są problemy braku czasu dla zdrowych dzieci, kiedy jedno jest chore i wymaga tak dużej uwagi w ciągu dnia. Ania dobrze rozumie całą sytuację. Widzi, że wszyscy przychodzą do Adasia. „Wujek” Maciej – nasz rehabilitant, „ciocia” Marzenka  – pielęgniarka z hospiscjum, lekarki z hospicjum. Od niedawna Pani Iwonka – psycholog wczesnego wspomagania rozwoju. Adaś ma orzeczoną opinię o wczesnym wspomaganiu rozwoju. Dzięki tej opinii raz na dwa tygodnie przyjeżdża do nas Pani psycholog na godzinę pracy, zabawy, stymulacji Adasia. Dotąd była dwa razy – na wywiadzie i na pierwszych zajęciach. Badała reakcje oczu Adasia na światło. Zwłaszcza chodziło o prawe oko z rozszczepem powieki i wrzodem rogówki. Według niej prawe oko śledzi światło. Wyraźnie widać, że obie gałki oczne podążają za obiektem. To jest dobry znak!

Dzwoniłam ostatnio do Warszawy dowiedzieć się czy terminy operacji nie poprzesuwały się. Niestety tak. Mam potwierdzić nasz termin 23.10.2009. Już tak niewiele zostało. Dziękuję wszystkim, którzy modlą się za Adasia.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
paź
11
2009
0

Odreagowanie!

Po prostu trzeba czasami odreagować? Co takiego? Codzienność, monotonię dnia codziennego. Myślę, że dobrze rozumieją mnie mamy, które nie wracają do pracy z rożnych powodów, bo opiekują się dziećmi. Siedzą w domu! To oczywiście przenośnia, bo np. ja w ciągu dnia nie mam czasu na to, żeby usiąść. Potrzeba czasem odskoczyć. Cały dzień kręci się wokół dzieci i dla męża nie ma czasu. Kiedy wraca poźnym wieczorem po pracy jest kąpanie dzieci, a potem wieczór tak szybko umyka. Czasem potrzeba spędzić wieczór inaczej, we dwoje. Jak dobrze mieć wtedy Babcię pod ręką, która przypilnuje śpiące dzieci. Po prostu jest na wypadek, gdyby się coś działo. Ciężką mają sytucaję Ci małżonkowie, którzy nie mają nikogo bliskiego pod ręką, kto zostałby z dziećmi, gdyby oni chcieli pójść do kina, na spacer czy po prostu wybyć gdzieś z domu.

W piątek właśnie mieliśmy taki wieczór. Wybraliśmy się do kina na film „Weronika postanawia umrzeć”. Ekranizacja powieści Paulo Coelho. Czytałam książkę, która mnie bardzo wzruszyła. Film również. Polecam jako dobre kino! Ma piękne przesłanie, że każdy dzień naszego życia jest cudem. Każdy dzień powinniśmy tak przeżywać, jakby to był nasz ostatni dzień. Pomyślcie tylko co byście robili, gdybyście wiedzieli, że ten dzień będzie ostatnim dniem Waszego życia. Trzeba żyć pelnią życia i doceniać to, co się ma. Niezależnie od tego czy to jest dziecko zdrowe, czy dziecko  niepełnosprawne, lepsza czy gorsza praca itd. Tradycyjnie jak to kiebiety potrafią  … na koniec filmu się popłakałam ze wzruszenia. Nie wstydzę się tego, bo to dobrze umieć się wzruszać czymś, co powinno wzruszać !

Adaś zdrowy. W piątek wybraliśmy się do homeopaty. Tę metodę leczenia poleciła nam Pani Asia (dzięki, że się odezwałaś), która natrafiła na naszą rodzinę przez internet. Sama ma trójkę dzieci i homeopatia pomogła wyleczyć jej synka. Spróbujemy z Adasiem. Może się uda go bardziej uodpornić, żeby tak często  nie chorował. Jeszcze żaden z lekarzy, u którego byliśmy nie podchodził do pierwszej wizyty tak fachowo i dogłębnie. Wizyta trwała trzy !!! godziny. Pan doktor zebrał cały wywiad. Zadawał mi mnóstwo pytań, czasami zdawało się, że nieistotnych. Np. jakiego typu osobowość ma Adaś, jak reaguje na ból, na dotyk itp. Zalecił nam lek CALCAREA PHOSPHORICA 200 CH. Trzy razy dziennie po jednej granulce. Lek na poprawę działania przewodu pokarmowego, trawienia, układu odpornościowego. Zobaczymy! Oczywiście wizyta była prywatnie, ale Pan doktor nie wziął od nas wcale pieniędzy. To kolejny dobry człowiek na naszych drogach. I jak można twierdzić, że nie ma lekarzy z powołania? Pan doktor jest również pediatrą.

W tym tygodniu nasze dzieciaczki dostały w prezencie nowe komplety pościeli. To też od dobrej Pani – Magdy, która znalazła nas w internecie. Jakie to pocieszające, że ludzie nie są obojętni i chcą tak pomagać. Dziękujemy Pani Magdo!

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
paź
07
2009
0

Oczekiwanie …

Oczekujemy na operację Adasia. Już ostatnie trzy tygodnie. Na szczęście jest zdrowy i w dobrej kondycji. Operacja jest planowana na 29.10.2009. Dzień wcześniej musimy pojechać do Warszawy. To nie będzie łatwy czas dla całej naszej rodziny. Mąż nas zawiezie i wróci do domu do pracy. Babcia zostanie z Anią i Stefkiem, a ja będę przy Adasiu. Nie sądzę, aby po operacji położono go na odział Intensywnej Terapii, więc będę przy nim dzień i noc. Ja zapewnię mu intensywną opiekę. Nie będzie łatwo. Mam nadzieję, że sił wystarczy. Pamiętam jak wyglądał po poprzedniej operacji. Cała buzia spuchnięta i krwawiąca. Wtedy leżal na Ntensywnej Terapii, gdzie mogłam być przy nim pomiędzy 9 rano a 19.00. Teraz może będzie jeszcze gorzej, bo operacja ma być dość rozległa w obrębie mięśni twarzy, rozszczepu powieki. Na szczęście u dzieci szybko się goi. Pamiętam, że wówczas już na trzecią dobę przestał krwawić, a po tygodniu wyglądał jak ludzie. Mówię Wam jak chciało mi się płakać kiedy zobaczyłam Adasia wtedy po operacji. Był tak opuchnięty, że aż niepodobny do siebie.

Dobrze, że tak małe dzieci nie pamiętają takich przykrych rzeczy i tego cierpienia.

Badanie słuchu Stefka nie udało się. Niestety z kabelkami nie umiał spać. Jest strasznie żywotny i to nie było w jego stylu, aby przespać z przyklejonymi elektrodami i kabelkiem w uchu. Umówiłam go na 20.10 na badanie BERA wykonywane w Klinice Otolaryngologii przy Szpitalnej w Poznaniu, gdzie praktykuje się usypianie dziecka poprzez wlewkę z leków.

Adaś czeka na aparat słuchowy. Odlew ucha już zrobiony. Na początek będzie miał ustawiony na nieco lepszy odbiór niż słyszy jego ucho, aby się przyzwyczaił. Ania czasami tak wrzeszczy, piszczy, że niekiedy już teraz Adaś zaczyna płakać, bo sie po prostu przestraszy. Co będzie jak usłyszy to głośniej???

Ania czasami robi niezłe numery. Ciekawe co sobie myśli w tej swojej główce. Wczoraj np. wylała na podłogę wodę z miseczki, bynajmniej nie przez przypadek, ale celowo. Dziś natomiast zbiła butelkę z sokiem, którą wyjęła z szafki. To też nie był przypadek. Poza tym jest bardzo opiekuńcza dla braci. Podaje Adasiowi zabawki. Trzyma go za rączkę, czyta mu po swojemu bajki. Co do Stefka to prowadza go za rękę i dalej już same negatywne rzeczy – ciągnie go za włosy, gryzie, zabiera zabawki, ale generalnie mowi, że kocha Stefka. Wieczorem zawsze po kapaniu, przed snem modli się z Tatą. Sama mówi za kogo się modli. Wszyscy członkowie rodziny są wymienieni. A na początek modli się, bynajmniej nie za mamę, tatę czy babcię, ale za cioicię Olę,. Ciocia Ola to moja znajoma, która czasami wpada w odwiedziny do nas i pomaga w opiece na dziećmi. Ania bardzo ją polubiła.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
wrz
28
2009
1

Stefek zaczął chodzić!!!

W końcu się odważył! W sobotę nastąpił przełom. Stefek zaczął samodzielnie przemierzać pokój i robić kilka kroków. A jaki z tego zadowolony!!! Jak miło popatrzeć na dzieci! Bądźmy jak dzieci. Cieszą się tak beztrosko z tego co potrafią zrobić. Są takie szczere w tym, gdy się smucą, gdy płaczą i gdy się cieszą. Są po prostu autentyczne. Jakie to zdumiewające, że ja jako matka mogę się wiele nauczyć od moich małych dzieci !!!

To poruszające patrzeć jak z dnia na dzień dziecko potrafi coraz więcej. Jakie jest z tego dumne.

Nasza Ania przełamała strach zjeżdżania samodzielnie z naprawdę dużej zjeżdżalni. Jest taka z tego dumna, że prosi mnie bym stała na dole i ją podziwiała.

Najzabawniej jak Ania czyta bajki braciom. Dziś czytała dla Adasia. Wzięła bajkę pt. Kot straszydło i czytała – bucie kocie itd. Chyba pomyliła tę bajkę z bajką „Kot w butach”. Gdy czyta bajki przewraca kartki i czyta po swojemu, a miedzy jej zabawnymi słowami można zrozumieć np. co jakiś czas „dawno temu”.

Nie jest tak super grzeczna. Ciągle ma etap gryzienia Stefka. Mówię Wam jakie Stefek ma dwie malinki na policzku, po ugryzieniu przez Anię. Ania chodzi za karę do kąta na krzyżyk karny na dwie minuty. Aby nie uciekała z kąta nakleiłam jej z taśmy krzyżyk na podłodze. Gdy ucieka z krzyżyka ma kolejne dwie minuty za karę i tak do skutku. Nieraz się przekomarza i nie stoi. Wciąż czasem zmyśla, że chce siusiu. Ostatnio uciekała mi z krzyżyka i zawołała siusiu. Przyniosłam jej nocnik, ale uciekła, więc poszłam na chwilę do Adasia. Przychodzę po chwili do Ani, a tu…. Ania stoi przed nocnikiem z opuszczonymi majteczkami i spodniami. Część siku w nocniku, część obok na podłodze,a pozostała część na ubraniu. Pochwaliłam ją mimo wszystko za samodzielność. Za to że próbowała sama zsunąć majteczki i usiąść na nocniczku.

Adaś w dość dobrej kondycji. Odliczamy dni do operacji – 29.10.2009!!! Mam nadzieję, że będzie zdrowy . Modlimy się o to codziennie. Was też o to prosimy. By był zdrowy i by operacja się udała.

Od pewnego czasu staram się Adasiowi zakładać na rurkę filtry ochronne. Są to filitry, które spełniają rolę sztucznego nosa. Mają oczyszczać, ocieplać powietrze, nie wpuszczać bakterii i utrzymywać wilgoć w rurce. Niestety trochę ciężej się oddycha. Odkąd zakładam je Adasiowi na noc muszę go choć raz w środku nocy odsysać. Wcześniej przesypiał całe noce.  Tak więc ostatnio sen przerwany. Od kilku dni około 3.30 czy 4 zaczyna chrząkać, bo ma dużo wydzieliny. Tym lepiej, że odkrztusi, bo w przeciwnym razie rano byłoby bardzo sucho. I tak ma dużo gęstej wydzieliny rano.

W zeszłym tygodniu w poniedziałek Adaś miał wymienianą rurkę. Przy okazji był osłuchany. Czysto!!! Oby tak dalej. Jest w dobrek kondycji, więc wróciliśmy do nauki przełykania. Tak na chłopski rozum myślę, że trudność z przełykaniem przez Adasia wynika z deformacji jego czaszki i co za tym idzie deformacją innych mięśni, narządów. Gdyby chodziło tylko o wyuczenie pewnych odruchów, to myślę, że już miał dość czasu na ich wyuczenie. Coraz częściej zastanawiam się nad zrobieniem Adasiowi gastrostomii, czyli po prostu dziury do żołądka i karmieniem bezpośrednio do żołądka, aby pozbyć się sondy. Jak długo możemy jeść jeszcze sondą. Nie wiem z czego to wynika, ale coraz trudniej zakłada mi się sondę. Myślałam, że gdy Adaś urośnie będzie łatwiej, bo zwiększy się przestrzeń w nosku, ale jest jeszcze trudniej. Może pojawiły się jakieś odleżyny od sondy. Ma ją w końcu na stałe. Odpoczywa jedynie przez noc. Po ostatnim karmieniu raz na tydzień wyciągam ją i zakładam świeżą rano. Jak trudno być matką. To ja muszę podjąć taką trudną decyzję. Biorąc pod uwagę dotychczasowy czas nauki przełykania, to mogą minąć nawet długie miesiące, rok, zanim Adaś będzie mógł się najadać przez przełyk. Może gdy urośnie będzie łatwiej. Gdy dziecko osiąga dwa latka odległości w jamie ustnej się zmieniają.

 Układ pokarmowy i oddechowy się przecinają. Jak mi wytłumaczyła jedna z pielęgniarek, aby jedzenie nie dostało się do układu oddechowego trzeba w odpwiednim momencie zamknąć nagłośnię, a Adaś ma nagłośnię w nienaturalnym miejscu bardziej po stronie prawej. W buzi ma dużo nieprawidłowości i to może utrudnia łykanie. Jak byliśmy ostatnio u laryngologa i pokazywałam wynik tomografii komputerowej głowy stwierdził, że u Adasia jest tak ze szczęką i żuchwą jakby nie miał jednego łączącego je zawiasu. To jakby szuflada z zepsutym, z lewej strony zawiasem. To też może przeszkadzać w jedzeniu.

Zajrzyjcie do zakładki dokumenty – są tam zeskanowane zdjęcia czaszki Adasia.

Słuch – postanowiłam, że dobieramy Adasiowi aparat słuchowy. Przeprowadzimy jeszcze kontrolę słuchu na Oddziale Kliniki Audiologii i Foniatrii, ale niestety terminy są odległe, bo mamy umówiony termin na 07.01.2010 !!! Trochę d ługo, więc zacząłam już działać.

Jutro idę ze Stefkiem jeszcze na kontrolne badanie słuchu metodą BERA. Poprzednio Stefek miał katar i wyszły zakłócenia; słyszał jedynie na 40 decybeli, a powienien na 20.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
wrz
19
2009
0

Badanie słuchu Adasia

W piątek byłam z Adasiem na kontrolnym badaniu sluchu – BERA. Wynik poprzedniego – umiarkowany niedosłuch, słyszał 50 decybeli. Niestety teraz wyszło identycznie. Nie chce być lepiej. Udamy się jeszcze w inne miejsce, żeby porównać wyniki. Jeśli będą identyczne, to będziemy starać się o aparat słuchowy. Jeśli Adaś słyszy tylko na 50 decybeli, to mniej więcej tak jakbyście zatkali sobie uszy. Nieciekawie, prawda? Nie słyszy się tylu dźwięków. Trzeba stymulować Adasia jak najlepiej, bo korzysta przecież tylko z jednego ucha.

Poza tym coś ostatnio Adasia muszę odsysać około 2 w nocy. Nie może dospać do rana. Potem jest już dobrze i śpi do około 7.

Dziś zauważyłam u Stefka dwa nowe zęby – górne dwójki. Może dlatego był ostatnio taki  marudny. W górnym dziąśle - chyba bardzo go boli wychodzenie tych zębów – dziąsło po rozszczepie. Dziś nawet miał luźniejsze stolce i więcej niż zwykle. Nie wiem czy to z powodu przeziębienia czy ząbkowania.Katar pomału mu przechodzi.

Adaś też jeszcze nie wrócił do zdrowia. Ciągle ma jakieś problemy z trawieniem – często idą gazy, ciągle pije mleko hydrolizowane, obiadki i deserki już dostaje jak dawniej. Czasem gwałtownie zaczyna płakać jakby coś było nie tak. Dziś też zrobił brzydkie kupy.

Poza tym – ciągle biegam. Polecam wszystkim, którzy na wieczór już nie mają sił na cokolowiek. Ruch dodaje siły!!! Nie ma nic piekniejszego niż zmęczyć się fizycznie. Podnosi samoocenę. Jak miło być dumnym z samego siebie. Nie chcę mi się, ale pójdę biegać!!! Dzięki temu zrozumiałam jak wiele zależy od nas samych. Trzeba wziąć swoje życie w swoje ręce!!!

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
wrz
16
2009
0

Katarek Stefka

Z Adasiem już lepiej. W nocy musiałam wstać tylko raz o 1.30, ale za to Stefek dostał katar i Ania też trochę niewyraźna. Złapali chyba od Adasia.  Jak na razie katar przezroczysty. Poza tym Stefek dużo kicha. Dałam mu dziś czosnek z mlekiem i trochę miodu. Może domowe sposoby pomogą. Najpierw nie chciał pić, ale w końcu jakoś zmęczył.

Dziś byliśmy na wspólnym spacerku. Wszyscy!!! Stwierdziłam, że ładna pogoda. Powietrze Adasiowi nie zaszkodzi. Na ogół coś łapał w przychodniach w skupiskach ludzi, a nie na powietrzu.

Ze Stefka poza tym niezły ubaw mamy. Ciągle nie może się odważyć przejść sam kilku kroków. Coraz częściej stoi bez podparcia. Raz dałam mu w obie ręce chrupki. Trzymał się ich i chwilę stał bez podparcia :-) . Dziś wziął wózek Ani i pchał go trzymając się całkiem stabilnie. Czasem za bardzo pojechał do przodu i wywinął orła.

Ostatnio też nauczył się wchodzić na fotele i schodzić tyłem z łóżka. Ma dobry wzór w Ani. Czasem krzywo zsuwa nóżki i spadnie na bok. Chwile popłacze, ale obracamy to w żarty (np. gdzie ten zając uciekł) i już jest dobrze, bo tak naprawdę nic się nie stanie. Płacze, bo się przestraszy.

Z Adasiem widać, że jest lepiej bo śpi niewiele w dzień i często się uśmiecha. Ania dziś do niego podeszła, gdzy siedział podczas karmienia sondą w foteliku samochodowym. Zwykle go tak karmię, bo mam wolne ręce, a on siedzi dość wysoko. Ania zaczęła go smyrać po włoskach i mówić cieniutko pi, pi, pi. Śmiał się w głos, choć głosu nie słychać :-) .

A na koniec muszę się pochwalić, że zaczęłam wieczorami biegać i się gimnastykować. Nie jest to maraton, ale dla poprawy kondycji wystarczy. Biegam trochę po osiedlu. Zobaczymy na jak długo starczy samozaparcia. Stwierdziłam, że trzeba coś zrobić dla siebie. Nie tylko dla dzieci. Te pół godziny wieczorem jest tylko dla mnie. Przy okazji się dotlenię. Moją akcję biegania nazywam szumnie „Przełamując siebie” . Tylko się nie śmiejcie ! To faktycznie nie takie łatwe znaleźć tyle silnej woli i odrzucić wszystkie pokusy leniuchowania w domu po pracowitym dniu z dziećmi. Skoro Wam zdradziłam ten sekret, to teraz tym bardziej muszę utrzymać rytm i biegać systematycznie.

Na koniec filmik z Anią w roli głównej

http://www.youtube.com/watch?v=npjI6T7f0FM

Napisane przez Beata in: Uncategorized |
wrz
15
2009
0

Cuda się zdarzają!!!

Z Adasiem lepiej. Byliśmy dziś u lekarki w rejonie, bo mieliśmy kolejne podejście do szczepienia. Osłuchowo bez zmian, ale jak usłyszała, że ma dużo brzydkiej  zielonej wydzieliny, to nie zgodziła się go zaszczepić.

Noc była straszna. Często chrząkał. Spał niespokojnie. Średnio co godzinę musiałam do niego wstać i go odsysać. Wydzielina była bardzo brzydka, koloru zielonkawego. Taki kolor to nic dobrego. Oznacza zakażenie bakteryjne. Zobaczymy co z tym będzie. Leki przecież ma na stałe. Dodatkowo podaję na rozrzedzenie wydzieliny, smaruję go maścią rozgrzewającą Pulmex i oklepuję.

Jak wiele organizm matki potrafi wytrzymać!!!  Pomimo nieprzespanej dobrze nocy jakoś trzeba funkcjonować za dnia. Była wyprawa do lekarza z Adasiem. Spacerek z Anią. Powrót do domu, aby zrobiła drzemkę  i w tym czasie obudził się Stefek i zabrałam go na spacer.

Napisane przez Beata in: Uncategorized |

Design: TheBuckmaker.com WordPress Themes